Zeszłej nocy zobaczyłem wiadomość, że w Pałac Kremlowski uderzył dron i rozumiem, że napięcie ogromnie wzrosło.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski powiedział na konferencji prasowej, że Ukraina walczy na własnej ziemi i że atak nie był zamierzony przez Ukrainę.
To prawda, że nie mógł przelecieć dronem z granicy ukraińsko-rosyjskiej, przedostać się do Moskwy i zaatakować Kreml bez zestrzelenia po drodze.
Oczywiście rosyjskie wojsko ma system obrony powietrznej i trudno sobie wyobrazić, że dron eksploduje tuż nad Kremlem bez zestrzelenia go i dalszego lotu bez podjęcia jakichkolwiek działań.
Mówi się, że wiodącą teorią jest teoria, że prawdopodobnie nie przyleciała z Ukrainy znad granicy, ale że przyleciała z przedmieść Moskwy i zdetonowała na niebie.
Więc kto latał dronem?
Trzy teorie
① Poleciała armia ukraińska
(2) Rosja upozorowała atak z Ukrainy przez fałszywą operację
(3) Wykonany przez anty-establishmentowe organizacje wojskowe w Rosji
Eksperci wyjaśnili, że istnieją trzy możliwości.
Jak wspomniałem wcześniej, teoria jest taka, że nie da się przelecieć dronami z granicy na Kreml bez złapania przez rosyjskie systemy obrony powietrznej.
Wtedy w przypadku (2) prawdopodobieństwo jest bardzo duże i mówi się, że będzie to dogodny pretekst do przeprowadzenia w przyszłości poważnego ataku na Ukrainę.
Chociaż ③ jest w pewnym stopniu możliwe, nadal nie jest jasne, która grupa dysydentów go przeprowadziła.
Istnieją różne możliwości, ale niezależnie od tego, czy strona, która dokonała incydentu, zostanie pociągnięta do odpowiedzialności, czy nie, Rosja zadeklarowała, że podejmie zdecydowane działania odwetowe za ten incydent, a ja jestem bardzo zaniepokojony przyszłymi trendami.
W ciągu kilku dni rozpocznie się zakrojona na szeroką skalę ofensywa odwrotna armii ukraińskiej.
Sytuacja w Rosji i na Ukrainie staje się coraz bardziej napięta.
Komentarze
Prześlij komentarz